Obudziłam się, a obok mnie leżało ciasteczko z napisem ‚zjedz mnie’, to zjadłam, co bym miała nie zjeść ciasteczka, i nagle urosłam i jestem teraz duża i muszę iść do pracy. Jakbym znalazła tę piekarnię to bym im wszystkie szyby powybijała, dzię dobry.
***
Są w życiu ważne sprawy, których wartości nie wyrazi żaden pieniądz, i tak np. znalezienie zapomnianego herbatniczka w plecaczku kiedy NAPRAWDĘ ma się na niego ochotę plasuje się u mnie w pierwszej trójce bezcenności.
***
Są takie dni straszne, niewymowne, puste, bezbarwne, bo oto, jakby sparafrazować A.A.Milne, im bardziej Ania zaglądała do plecaczka, tym bardziej herbatniczka tam nie było.
😭
***
Postawiłam na stoliku talerzyk z humusem i marchewką. Już miałam rzucić się na niego z entuzjazmem i energią śpiącej pandy, kiedy nagle – kompletnie nie rozumiem jak – humus zmienił się w herbatniczek na kruchym spodzie z warstewką karmelu i toffi. Natychmiast oburzyłam się bezgranicznie i oczywiście wyrzuciłam herbatniczek do kosza. Tzn. prawie wyrzuciłam. Ale. Taki był śliczny, że coś w sercu. Drgnęło, rozumiesz. I zjadłam. Z litości zjadłam, tak? Ostatecznie każdy by. Tego. Nie..?
Że jak? Dwa? W żadnym wypadku nie dwa. To kalumnia i potwarz i niczego mi nie udowodnisz.
No dobrze już, dobrze. W wersji wyjściowej były trzy, ale ten talerzyk to tak naprawdę jest wielkości plasterka ogórka, i w ogóle o co tyle hałasu, ostatecznie krzywda się nikomu nie stała, nie..?

Skomentuj