Już jakiś czas temu zrozumiałam, że uczciwą pracą to się nigdy nie dorobię tego słitaśnego kotydżu z kominkiem na walijskim pustkowiu i przydałoby się wypracować jakąś alternatywną metodę pozyskania wymarzonej nieruchomości wraz z przyległymi gruntami.
Zrobiłam więc burzę mózgu, co ona w założeniu miała być nawałnicą kreatywności i tsunami pragmatyzmu; wyszło jak zwykle, burza w szklance wody, i to takiej wody stojącej, stawowej z podejrzanym zapaszkiem.
Ale jeden pomysł mi przyszedł do głowy, co pomyślałam, mójboż, na prawdę nikt na to jeszcze nie wpadł, że mianowicie, a gdyby tak ukraść z któregoś z tych już istniejących słitaśnych kotydżów szczepkę i wsadzić do kolorowej doniczki i chuchać i dmuchać, i karmić smakołykami, ale bez cukru, żeby mu okna mleczne nie spróchniały, i jak już się przyjmie, to przesadzić gdzieś na jakieś cichcem a półlegalnie zaanektowane walijskie pustkowie, i on by tam dalej rósł i rósł, ten kotydż, karmiony tęsknicą tych pustkowi i wiecznie napieprzającym walijskim deszczem, aż wyrósłby jak malowany, z pełnym wyposażeniem i z panią do sprzątania w pakiecie, i ja bym wtedy się tam wprowadziła i żyła długo i szczęśliwie.
I nie wiem, czemu nie mogę nikogo przekonać do tego pomysłu. My geniusze wizjonerzy jesteśmy tacy samotni w tym świecie, który nas nie rozumie, nie ogarnia.
Pomysł genialny, ale co to jest szczepka?? 😀
Długo Cię nie było! 😦
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Hmmm.. kawałek roślinki, który się odrywa celem zrobienia nowej roślinki..? Czy coś pobrąchałam. Długo już siedzę na tej hemigracji.
Dzieki : )
PolubieniePolubienie
Masz na mysli nasionko? 😀
PolubieniePolubienie
Nie, szczepkę.. kawałek roślinki urwany z rośliny macierzystej, ukorzeniony w wodzie i wsadzony do doniczki. U Ciebie się to inaczej nazywa??
PolubieniePolubienie